Gdyby zrobić sondę wśród przypadkowych przechodniów i zapytać z czym kojarzy im się wielki post, można by uzyskać różne, a do tego bardzo skrajne odpowiedzi. Najczęściej jednak będzie ten okres kojarzony z zakazami, wyrzeczeniami i smutkiem. Jeśli w taki sposób postrzegamy te 40 dni, to nic dziwnego, że najchętniej wykreślilibyśmy je z kalendarza.
Wiele osób wierzących odpowie, że w czasie postu podejmuje wyrzeczenia, ograniczenia czy nawet umartwienia. Niestety, jeśli zobowiązania podejmuje się w sposób nie do końca przemyślany, to już w pierwszym tygodniu można polec z kretesem. Będzie to mechanizm podobny do tego, który działa przy postanowieniach noworocznych – zwykle w połowie stycznia już się o nich nie pamięta.
Spójrzmy na ten wielkopostny czas inaczej. Musimy na początek uświadomić sobie, że post to nie jest cel sam w sobie. Jakiekolwiek zobowiązania nie są istotą owego czasu, one są jedynie środkiem do celu. Do przemiany serca, pogłębienia wiary, zbliżenia się do Boga. Nigdy nie będzie tak, że uda nam się wypełnić wszystko co postanowimy. Ważne by nie rezygnować, by wciąż na nowo podejmować próby i wysiłki. To może się udać ale tylko wówczas, gdy to Pan Bóg dokona w nas przemiany.
To bardzo dobrze, że Wielki Post następuje bezpośrednio po karnawale, w tym roku wyjątkowo długim, bo jest naturalnym odpoczynkiem dla ciała i ducha. Jest doskonałym pretekstem do tego, by zwolnić tempo życia. Dzisiejsze posypanie głowy popiołem, ścisły post i zaplanowane ćwiczenia duchowe to elementy, które mają rozpocząć przemianę. Jeśli natomiast mają się dziać w naszym życiu wielkie rzeczy, to praca nad własnym postępowaniem musi być nieustająca, codzienna, a nie tylko wielkopostny zryw raz do roku.
Niech to będzie wyjątkowy czas. Wykorzystajmy go, by spojrzeć na własne życie w szerszym kontekście, mając w pamięci słowa z dzisiejszej Ewangelii „Strzeżcie się żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was inni widzieli.” Może warto w końcu uświadomić sobie, że ciągły bieg za dobrami doczesnymi da tylko chwilową, przemijającą przyjemność. Posypanie głowy popiołem ma też nam przypominać, że trumna nie posiada kieszeni, ale jeśli za tym gestem nie pójdą nasze czyny, to pozostanie on pustym symbolem bez znaczenia. Środa popielcowa przypomina nam bowiem o tym, o czym na co dzień nie chcemy pamiętać. Życie na ziemi jest nam dane tylko na jakiś konkretny czas. Nikt z nas nie wie jak długo będzie trwała jego ziemska pielgrzymka, o tym decyduje Pan życia i śmierci. Zatem każdego dnia, robiąc rachunek sumienia musimy prostować nasze życie, by zbyt daleko nie zbaczać z Chrystusowej drogi.
Dlaczego tak dużo w Wielkim Poście słów o nawróceniu, o przemijaniu, o końcu życia? Bo każdego dnia powinniśmy mieć przed oczami najważniejszy cel drogi – Zbawienie i życie wieczne. To jest możliwe dzięki męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Dlatego gdy będziemy przychodzić na nabożeństwa drogi krzyżowej, śpiewać gorzkie żale, czytać Słowo, pościć i podejmować postanowienia, pamiętajmy, że to nie jest na chwilę, na czterdzieści dni, ale na całe życie. Jednak zanim nadejdzie ten Wielkanocny poranek i ten ostateczny dzień kiedy staniemy przed obliczem Boga potrzeba abyśmy się nawrócili naprawdę uwierzyli Jezusowi Chrystusowi, który ma moc działać cuda w naszym życiu, jeśli tylko na to pozwolimy. Środa popielcowa i Wielki Post nie są więc czasem smutku i żałoby, ale tygodniami zatrzymania i refleksji nad potrzebą zmiany własnego życia, nie po to, by inni patrząc na nas podziwiali i mówili jacy to jesteśmy wspaniali, ale po to, by być szczęśliwym, pełnym pokoju człowiekiem. Pochyl dzisiaj głowę przed kapłanem, który w tym znaku posypania popiołem przypomni ci, że Pan Król czasu i wieczności powołuje cię do wiecznego i nieśmiertelnego życia, dlatego każdy twój wybór musi być przemyślany. Cokolwiek bowiem zrobisz tu na ziemi, nie ujdzie uwadze Boga, „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.