Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam o wdzięczności. Wielu ludzi podchodzi do życia roszczeniowo, czasami nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ta nieświadomość jednak nie usprawiedliwia krzywdzenia swoim postepowaniem innych. O wdzięczności bądź jej braku można by napisać morze słów. Bo tyle jest rodzajów wdzięczności ilu jest ludzi, a co ważniejsze ile relacji. Właśnie relacja jest tutaj wykładnikiem i początkiem. Najpierw relacja z Panem Bogiem. Klękając przed Nim w Kościele, czy w czasie modlitwy we własnym domu najczęściej prosimy. O zdrowie, pracę, zdanie egzaminu, powodzenie w jakimś przedsięwzięciu, o rozwiązanie trudnych spraw, o ułożenie życia itd. W zasadzie prosimy o wszystko. Później, kiedy to „spełnia” się w naszym życiu to przyjmujemy ów fakt jako oczywisty i przechodzimy nad nim do porządku dziennego. Zapominamy o tym, że należałoby podziękować? Jest jeszcze gorzej, nie tylko, że zapominamy ale nawet przez myśl nam nie przyjdzie, że Pan Bóg czuwał nad nami i za to powinniśmy Go uwielbiać.
Kolejną sprawą są relacje z drugim człowiekiem. Są tacy, którzy potrafią dziękować za każdy, nawet najdrobniejszy gest dobroci od innych. Co więcej, to są najczęściej właśnie te osoby, które każdego dnia troszczą się o innych, które w sposób materialny pomagają, ale też są zawsze obecne i można na nich polegać. Właśnie takie osoby są najmniej doceniane, bo tak przywykliśmy do ich obecności, do ich pracy, poświęcenia, do tego, że są i pamiętają nie tylko w czasie ważnych okoliczności, ale na co dzień, że nie zastanawiamy się nawet nad tym, by w jakimkolwiek stopniu odwdzięczyć się za to dobro. Dopiero pewnie gdyby zabrakło tego konkretnego człowieka nam otworzyłyby się oczy na to, co odeszło razem z nim.
Ten temat doskonale wpisuje się w obchodzony dziś Dzień Papieski. To z jednej strony czas na to by przypomnieć sobie sylwetki św. Jana Pawła II, papieża Benedykta, oraz przyjrzeć się bliżej nauczaniu papieża Franciszka. I czy to też nie jest tak, że nauczaniem Papieża Polaka zainteresowaliśmy się dopiero wówczas gdy już nie było go pośród nas? Wcześniej wydawało nam się to oczywiste, że jest, że możemy się z nim spotykać w trakcie pielgrzymek, że mamy jeszcze mnóstwo czasu by się papieskim nauczaniem zainteresować. Niczego nie można odkładać na później. Czas nigdy nie stał i nie będzie stał w miejscu. Czekanie na lepszy moment by zacząć żyć Ewangelią to stracone chwile, w których możny by tak wiele dobrego dać innym. Uczmy się być wdzięczni Bogu za każdy dzień, za to, że dostajemy szansę by każdego dnia być bliżej własnego Zbawienia. Z drugiej strony ten dzień ma nas w pewien sposób przywołać do porządku, zatrzymać nas na chwilę w zabieganiu i pokazać co jest najważniejsze. Nie doczesne nagrody, pomniki, gromadzone dobra materialne, ale konkretne czyny wyrządzone innym, a co więcej praca nad sobą. Praca po to, by stawać się dla drugich autorytetem, by inni poprzez nas zbliżali się do Boga, by w naszym spojrzeniu dostrzegali miłosierne spojrzenie Chrystusa.
Dziękujmy za ludzi, których spotykamy na swojej drodze i za każde nawet najmniejsze dobro jakie od nich otrzymaliśmy. Dawanie innym siebie, swoich zdolności, swojego czasu, to również wdzięczność, znajdźmy więc czas i na to. Jednak nie tylko dlatego, że wypada bądź powinniśmy, ale dlatego, że sami czujemy taką potrzebę. Dziękujmy, żeby nie okazało się na koniec naszego życia, że jesteśmy jak ci, którzy po uzdrowieniu nawet nie spojrzeli na Jezusa, ale poszli dalej swoją, niekoniecznie najlepszą drogą.