XXIV Niedziela Zwykła

Dzisiejszy fragment Ewangelii doskonale wpisuje się w przeżywany przez nas rok Miłosierdzia. Jest też idealnym streszczeniem relacji jakie istnieją między Bogiem a człowiekiem. Bardzo ważny jest kontekst i okoliczności w jakich Jezus przemawia do uczniów. Słuchają Go bowiem zarówno ci, którzy chcą iść za Nim i naśladować Go w każdej sprawie, którzy czują się słabi i niedoskonali, ale jednocześnie faryzeusze będący w swoich własnych oczach doskonałymi. Odrzucając ten kontekst moglibyśmy pomyśleć, że Ewangelia pochwala grzech, a tak oczywiście nie jest. Pan Bóg nie lekceważy tych, którzy prowadzą sprawiedliwe życie. Oni poprzez pracę na sobą, wypełnianie dobrych uczynków, korzystanie z sakramentów każdego dnia starają się o to by wejść kiedyś do Królestwa Bożego. Są blisko Pana Boga i potrafią, nawet jeśli ulegną słabościom, wrócić na właściwą drogę. Ta podkreślana mocno radość z nawracających się ma nam uświadomić, że nie ma takich trudności i upadków, których Pan Bóg nie wybaczyłby nam, oczywiście pod warunkiem przyznania się do winy i absolutnej chęci naprawienia błędów, a co więcej pracy nad sobą, by po raz drugi ich nie popełnić.

Człowiek jest dziwnym stworzeniem. Trudno mu pojąć fakt, że Miłosierdzie Pana Boga jest mu dane za darmo. Nie musimy na nie zasłużyć za coś, ale otrzymujemy je dlatego, że jesteśmy dziećmi Bożymi, że wybraliśmy życie z Jezusem Chrystusem. Pan Bóg troszczy się o wszystkich i nikogo nie przekreśla. To tylko my ludzie mamy tendencje do oceniania innych, mimo, że nikt nie dał nam takiego prawa. Możemy oceniać ludzkie postępowanie, może nam się ono podobać lub nie, ale nie mamy prawa nawet na takiej podstawie szufladkować żadnego człowieka. Skoro Pan Bóg dopuścił możliwość naszych upadków, również i my musimy chcąc Go naśladować, nauczyć się przyjmować każdego człowieka.

W zeszłą niedzielę Kościół włączył do grona świętych Matkę Teresę z Kalkuty. Warto przyjrzeć się postawie i życiu tej skromnej kobiety, która każdego dnia pokazywała czym naprawdę jest miłosierdzie wobec drugiego człowieka. Nie oceniała ludzi na podstawie ich wyglądu czy pochodzenia. Pochylała się przede wszystkim nad tymi, którzy byli opuszczeni, chorzy, biedni i porzuceni. Wobec każdego, bez względu na to czy był żebrakiem czy ważną osobą była tak samo wielkoduszna i uczynna. Odkryła to co najważniejsze w naszym życiu, to co i my powinniśmy zrobić, dostrzegała, że w każdym człowieku przychodzi do niej Chrystus.

Mówiąc przez wiele miesięcy o Bożym Miłosierdziu warto byśmy każdy sam dla siebie odpowiedzieli na pytanie, czy w jakikolwiek sposób postaraliśmy się o wyraźne, namacalne świadectwo miłosierdzia. To konkretne zadanie dla nas. Nie potrzeba od razu angażować się w wielkie rzeczy. Warto zacząć od tych najprostszych, od spojrzenia na każdego człowieka z miłością. Siostra Faustyna powtarzała, że „miłość rzeczy małe potrafi zamieniać w rzeczy wielkie i tylko miłość nadaje czynom naszym wartość”. Jeśli więc chcemy być wierni Bogu, zacznijmy dostrzegać Go w każdym człowieku bez względu na to kim jest. To pomoże nam w podejmowaniu właściwych wyborów każdego dnia, bowiem będziemy świadomi, że działając przeciwko drugiemu człowiekowi przeciwstawiamy się samemu Bogu.

Uczmy się miłości codziennie od nowa. Przebaczajmy. Czyńmy dobrze. Powstawajmy z upadków. Pracujmy nad sobą. Bądźmy dla innych. Jeśli to nam się uda to możemy być pewni, że słowa: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie, a wszystko moje do ciebie należy” są skierowane także do nas.

Przewodnik grupy 5.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *