Dzisiejsza liturgia przypomina nam po raz kolejny, że każdego z nas z osobna Bóg powołał. Mamy do wykonania konkretne zadania. Czy to jako ksiądz, siostra zakonna, współmałżonek, czy osoba samotna. Każdy dostał zaproszenie, a nawet wezwanie do zrealizowania części Bożego planu wobec świata. Jeśli Ty czy ja, nie zrealizujemy tego, czego Bóg od nas oczekuje, to nigdy się nie wydarzy.
Kiedy Jezus nauczał w Galilei, ludzie tłumnie schodzili się, żeby posłuchać tego co ma do powiedzenia. Podobnie stało się nad jeziorem. Słuchających było tak wielu, że trudno było do nich przemawiać z brzegu jeziora. To bardzo ciekawe, że ówcześnie żyjący, oczekujący Mesjasza mieszkańcy izraelskiej ziemi potrafili na wiele godzin, a nawet dni zostawić wszystko czym się zajmowali by usłyszeć słowa leczące ich serca. Dzisiaj, gdy w zasadzie nigdzie w naszym kraju nie brakuje dostępu do kościoła, kiedy w każdym domu znajduje się Pismo Święte począwszy od tradycyjnego wydania, a skończywszy na wersji elektronicznej w telefonie, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Mamy szczęście i Zbawienie na wyciągnięcie ręki i nie chcemy po nie sięgać, to niewiarygodne.
Powołanie do jakiejkolwiek służby, do każdego sposobu życia wymaga pewnego poświęcenia i rezygnacji z jednych spraw, po to by móc zyskać coś innego. Bardzo często mówi się jedynie o księżach czy siostrach zakonnych. Oni bowiem rezygnują z zakładania własnej rodziny po to, by swój czas w pełni poświęcić ewangelizacji. Tymczasem ktoś, kto zakłada rodzinę również rezygnuje z życia tylko dla samego siebie, zaspokajania własnych potrzeb bo odtąd staje się odpowiedzialny za drugiego człowieka. Z kolei osoby samotne, pozostające takimi nie zawsze z własnego wyboru, bardzo często muszą borykać się z jednej strony z tłumaczeniem własnej sytuacji a z drugiej z pewnego rodzaju pustką w swoim życiu.
Bez względu na to co dla nas wybrał Pan Bóg odnajdujmy w tej drodze to co możemy zrobić dobrego. Nie porównujmy się z innymi, nie licytujmy kto ma lepiej a kto gorzej, kto ciężej a kto lżej, bo są to sprawy niemierzalne. Będąc tym kim jesteśmy starajmy się wnosić jak najwięcej dobra i światła w życie innych. Co skłoniło pierwszych apostołów do pójścia za Jezusem? Czy tylko obfity połów? Zapewne nie, bo gdyby patrzyli przez pryzmat materializmu, to powinni byli zostać przy swych łodziach, sprzedać ryby i cieszyć się dobrobytem. Tymczasem bez wahania, bez oglądania się za siebie, bez kalkulacji poszli. Nie wiedzieli jaka to będzie droga, co ich spotka, czy będzie jeszcze jakiś powrót. My też tego nie wiemy, ale dokładnie tak jak owi pierwsi uczniowie musimy dokonywać radykalnych postanowień. Nie można na Boże wezwanie odpowiadać połowicznie. To tak jakby włożyć jedną nogę do zimnej wody, a drugą do gorącej i stwierdzić, że statystycznie jest dobrze. Być może tak, ale nadal niezbyt komfortowo. Dokładnie tak samo jest z naszymi decyzjami muszą być jasne, oczywiste i konkretne.
Cóż możemy zrobić? Jak odpowiedzieć na powołanie? Być może najlepsze słowa podaje nam pierwsze czytanie. Jeżeli naprawdę chcemy iść z Chrystusem przez całe nasze życie, musimy stawać przed Nim każdego dnia i powtarzać: „oto ja poślij mnie”. Każdego dnia na nowo, posyłaj do ludzi, do obowiązków, do radości i do trudności, do tego wszystkiego co dla mojego życia Panie zaplanowałeś. A Św. Piotr w liście do Koryntian daje wspaniałe wsparcie, jest nim Ewangelia, którą jeśli przyjęliśmy zobowiązani jesteśmy każdego dnia, własnym życiem wypełnić.