„A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją.”
Każdy dzień życia człowieka obfituje w wiele zdarzeń. Niektóre są zaplanowane bardzo skrupulatnie, a inne przytrafiają się nieoczekiwanie, czasem niezwykle zaskakując. Zarówno jedne jak i drugie mogą sprawiać wielką przyjemność, ale także być przyczyną przejściowych trosk i problemów. Wraz z upływem życia, z biegiem lat dochodzimy do wniosku, że czas płynie jakby szybciej, że może należałoby bardziej efektywnie go wykorzystywać. Te wszystkie okoliczności sprawiają, że zapominamy o podstawowym obowiązku człowieka wierzącego. Jest on jeden i od lat niezmienny – żyć tak, by poprzez podejmowane decyzje dostąpić zbawienia i poprowadzić ku niemu tych, którzy znajdą się na naszej drodze.
Bardzo często jednak bywa, że takie prawdziwe, stuprocentowe zaangażowanie w sprawy Boga odkładamy na jakieś bliżej nieokreślone „później”. Żyjemy w pośpiechu, wpadając w samonakręcającą się spiralę narzekania i zniechęcenia. Prosimy Boga o cuda, ale kiedy zdarzają się każdego dnia zupełnie ich nie dostrzegamy. Pierwsze czytanie daje nam dziś wiele wskazówek, ale jedna zdaje się być na tyle doskonałą, że już od zaraz możemy wprowadzić ją do własnego życia. Chodzi o radość. Niby zupełnie prosta sprawa. Oczywiście wiele osób powie, świetnie, ale z czego się tu cieszyć. „Radość w Panu jest waszą ostoją”. Jasny i prosty przekaz. Cieszmy się z bycia dzieckiem Boga, ale jak doskonale wiemy, Pan Bóg nie wchodzi na siłę do naszego życia, czeka cierpliwie, aż zaprosimy Go do naszej codzienności i będziemy chcieli przeżywać ją razem z Nim.
Żadne problemy nie trwają w nieskończoność, nawet jeśli w danym momencie nie potrafimy się z nimi uporać, to jako alternatywę, odskocznię i ukojenie dostajemy Słowo Pana Boga. Odczytywany dziś początek Ewangelii według Św. Łukasza jest kierowany do każdej i każdego z nas, bo każdy zapisane w niej imię Teofila może zastąpić swoim własnym imieniem i w ten symboliczny sposób otworzyć się jeszcze bardziej na treści Bożych Słów.
Jezus mógł wybrać łatwiejszą drogę. Spotykać się jedynie z tymi, którzy mając proste i nieskomplikowane życie słuchaliby Go dla rozrywki. Mógł mówić piękne słowa, pochlebiać ludzkiej próżności i w ten sposób odsunąć od Siebie wszelkie cierpienie, które było Jego udziałem. Tylko jeśli tak właśnie by się stało, to dopiero wtedy nasze życie nie miało by najmniejszego sensu. Wówczas faktycznie mielibyśmy absolutne prawo do nieustającego narzekania, zamartwiania się wszystkim i niezadowolenia, bo tak właśnie postępują ludzie nie mający przed sobą żadnego planu i perspektywy.
Tym czasem Chrystus do zebranych w synagodze, ale także dziś przede wszystkim do nas mówi: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi.” Zatem bez względu na to w jakim momencie życia się znajdujemy, uświadommy sobie, że to dla Ciebie i dla mnie przyszedł Bóg. Stał się człowiekiem, żebyśmy mogli żyć i cieszyć się tym co każdego dnia nas spotyka. Jak chcemy przyciągnąć innych do Chrystusa, skoro nie promieniujemy szczęściem wynikającym z przyjmowania w Eucharystii Jego Ciała? Zróbmy wszystko, by każdy kto na nas spojrzy wiedział, że ma do czynienia z kimś, kto bez względu na okoliczności potrafi mieć w sobie radość z pielgrzymki życia jaką jest dążenie do Zbawienia, w absolutnej jedności z Jezusem Chrystusem.