„Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!”
Trudne i bardzo niezrozumiałe były te słowa dla Apostołów, w naszych głowach zapewne również pojawiają się wątpliwości kiedy ten fragment słyszymy bądź czytamy. W świecie, w którym przekonuje się ludzi, by byli odważni, kreatywni, kolokwialnie mówiąc: „do przodu”, trudno jest przyjąć postać sługi. Dlatego nie możemy odczytywać owych słów dosłownie. Jednak warto się nad nimi zatrzymać.
Nie chodzi więc o to, by kosztem samego siebie, robić wszystko dla innych, ale by być otwartym i gotowym nieść pomoc tam gdzie jest to możliwe i potrzebne. Służba innym to nie tylko, jak zapewne to rozumiemy, usługiwanie. To także, a może przede wszystkim, wykonywanie sumienie i dokładnie wszystkich swoich obowiązków. Nie traktowanie codziennych, być może żmudnych spraw jako przymusu, ale jako poszukiwanie radości i spełnienia we wszelkich działaniach. Wszystko bowiem, w co człowiek się zaangażuje prawdziwie, czemu odda swoje serce jest z reguły dobre, a właśnie szerzenie dobra i miłości jest najpiękniejszą służbą.
Żyjemy wśród ludzi i każdy, bez względu na to kim jest chce aby go poważano, doceniano, dostrzegano jego działania. Uznanie i podziw nie są niczym złym. Moglibyśmy powiedzieć, że wprost przeciwnie, bo jeśli wiemy, że to co robimy jest dla kogoś ważne budujemy własne poczucie wartości i jeszcze bardziej motywujemy się do działania. Nic więc dziwnego, że w swoim środowisku mniej czy bardziej, ale jednak chcielibyśmy być kimś ważnym dla innych. Dokładnie takie same dylematy mieli Apostołowie. Wiedzieli, że jedynym mistrzem jest Jezus, nie próbowali mierzyć się z Jego pozycją, ale można by powiedzieć, że w jakiś sposób zabiegali o względu swojego nauczyciela.
Nie pojmując słów Mistrza, którymi zapowiadał swoją mękę, uczniowie pokłócili się o błahostki, sprawy zupełnie nieistotne, moglibyśmy wręcz powiedzieć dziecinne, a jednak Jezus ich nie skreśla. Z cierpliwością tłumaczy, że aby być kimś i coś osiągnąć, trzeba wyjść daleko poza siebie. Porzucić egoizm i własne przyzwyczajenia a być bardziej dla innych i dla świata. Nas również Pan Bóg nigdy nie zostawia samymi, nawet jeśli nasze zachowania nie zawsze Jemu się podobają. Również wtedy kiedy tracimy czas zajmując się sprawami zupełnie nieistotnymi dla naszego zbawienia, On ciągle na nas czeka, cierpliwie otwiera swoje pełne miłosierdzia serce i jeśli tylko chcemy wybacza nam każde potknięcie i grzech, bo za nas umarł i dla nas zmartwychwstał.