Ile razy słyszeliśmy to wezwanie: „kto chce iść za mną…”? Zapewne wielokrotnie. Bardzo prawdopodobne, że również były ogromne chęci i intencje, by na przekór wszelkim przeciwnościom wziąć swój własny krzyż codzienności, odrzucić wszystko co przeszkadza i pójść. Zdaje się, że to takie proste? Niestety tak nie jest i Pan Bóg doskonale o tym wie. Są takie rzeczy, które wymagają ciągłej pracy i powtarzalności. Choćby prosta czynność wyrzucania śmieci. Nie jest tak, że raz wyjdziemy z kubełkiem i się ich pozbędziemy na zawsze. One będą się gromadziły. Każdego dnia „produkujemy” całe mnóstwo odpadów i nawet nie zwracamy na to szczególnej uwagi.
Tak samo jest z upadkami, grzechami, słabościami. Mamy ogromne chęci, dobre intencje, otwieramy serce na sprawy Pana Boga. Jednak żyjemy w świecie, między ludźmi i z czasem także w tym duchowym, wewnętrznym życiu robi się bałagan I tak jak sprzątamy swoje miejsce pracy, swój dom, tak samo musimy regularnie oczyszczać serce i sumienie. Tu również potrzeba regularności i systematyczności. Prawda jest bowiem taka, że jeśli dba się o porządek, to w konsekwencji coraz mniej się bałagani. Okazuje się, że można wówczas unikać spraw i sytuacji powodujących duchowy chaos.
Dbajmy o porządek we własnym życiu i w relacji z Panem Bogiem. Wówczas łatwiej będzie brać codziennie swój krzyż. Nie poddawajmy się, próbujmy, zaczynajmy od nowa zawsze wtedy ilekroć tego potrzeba. Pan Bóg nigdy nie poprosi człowieka o coś, co jest ponad jego siły, czego nie będzie on w stanie dokonać. To tylko nam wydaje się często, że nie damy rady. Jednakże, żeby przyjąć krzyż trzeba również każdego dnia odpowiadać na to pytanie, z którym problem mieli również apostołowie. Kim dla każdej i każdego z nas jest Jezus Chrystus? Nie dla nas jako społeczności wierzących, chociaż to także, ale indywidualnie i bardzo osobiście. Oczywiście zadawanie tego pytania, a co więcej szczera odpowiedź na nie to nie jest jakiś globalny obowiązek. Można spokojnie żyć bez takiej głębokiej analizy wiary. Tylko wtedy nad tą wiarą również warto byłoby się zastanowić. Bo można dojść do wniosku, że życie z dnia na dzień, powtarzanie tych samych czynności, wykonywanie codziennie takiej samej pracy prowadzi do nikąd.
Dlatego określenie konkretnej własnej relacji z Panem Bogiem jest początkiem prawdziwego chrześcijańskiego życia. Wówczas, gdy odkryjemy każdy dla siebie, że On jest naszym Zbawicielem i drogowskazem, będziemy mogli właściwie wybierać. To nie znaczy, że będzie łatwiej, czasami może być nawet bardziej „pod górkę”, jednak kiedy człowiek ma właściwy punkt odniesienia wielu spraw, wyznaczoną pewną drogę inaczej podejmuje decyzje i jest świadomy ich konsekwencji.