XI Niedziela Zwykła

Mówiąc do uczniów, a zatem także i do nas, o sprawach królestwa Bożego Chrystus używa prostych, codziennych przykładów. Ziarnko gorczycy jest bodajże najmniejsze spośród ziaren, dlatego właśnie posłużyło do pokazania alegorycznego obrazu wzrostu i rozwoju wiary. Nie potrzeba wielkich przedsięwzięć, spektakularnych akcji i medialnych cudów, a jedynie codziennej, regularnej dbałości.

Wypełniając Ewangelię w naszym życiu doskonale rozumiemy jakie stawia przed nami wymagania. Opowiadanie się po stronie prawdy, kierowanie sprawiedliwością, zachowywanie cierpliwości wobec innych bez względu na sytuacje i okoliczności, świadczenie miłosiernych uczynków, działanie bez egoizmu i z bezinteresownością, wdzięczność za wyrządzone nawet najmniejsze dobro, prawdziwe przebaczanie. Jakże często nie udaje się wypełnić nawet części z tych chrześcijańskich obowiązków. Pan Bóg doskonale zna nasze słabości, potknięcia, zniechęcenie i dlatego daje nam zapewnienie, że działania na pozór małe, ale podejmowane z wytrwałością każdego dnia na nowo, muszą przynieść odpowiedni skutek. Do tego słyszymy, że nawet uschnięte gałęzie mogą na powrót stać się rośliną zieloną. W ten sposób przypomina nam o ciągłej możliwości nawracania i naprawiania własnego życia.

W pędzącym świecie, pełnym blichtru, gdzie liczy się to co większe, szybsze, droższe, potrzebne są właśnie takie napomnienia. Żeby dostrzec małe, kiełkujące ziarenko trzeba się zatrzymać, zadbać o nie, zatroszczyć się. Czasami odciąć od wszystkiego co niepotrzebne, co przeszkadza. Tylko wtedy będzie mogło po kolei wypuszczać kolejne gałązki, które z czasem staną się mocnymi i nieporuszonymi konarami.  

Oczywiście zdajemy sobie sprawę z faktu, że nasze życie na ziemi jest tylko chwilowe. Przyjmując chrzest święty rozpoczynamy wędrówkę ku Bogu, wtedy zostaje zasiane w nas ziarno wiary. Na początku za jego kiełkowanie i wzrost odpowiedzialni są rodzice, wychowawcy, katecheci i to oni ukierunkowują na poszukiwanie właściwych, pobudzających rozwój bodźców. Ta rozpoczęta, swoista pielgrzymka trwa przez całe życie. Nie zawsze owoce działań widoczne są od razu. Bywa, o czym często przypominają ewangeliczne prawdy, że dopiero pod koniec życia zbierać będziemy plony naszego postępowania. Trzeba o tym pamiętać, by nie ulegać zniechęceniu i nie poddawać się z powodu braku natychmiastowej skuteczności.

Idąc tropem przyrodniczych porównań, możemy przyjrzeć się pracy rolników. Oni zwykle swoje prace uzależniają od okoliczności przyrody. Nie zawsze mają wpływ na to jakie zbiorą plony. Oczywiście sieją z nadzieją, że wszystko wyrośnie i zaowocuje jak najlepiej. Nie mogą jednak przewidzieć wszelkich zdarzeń. Cierpliwie czekają aż na przykład zboże będzie nadawało się do zbiorów. Nie ma wyznaczonej konkretnej daty i może być zebrane dopiero wtedy kiedy będzie odpowiednio dojrzałe. Człowiek również nie ma wpływu na wszystkie zdarzenia swojego duchowego wzrostu i rozwoju, nie może niektórych spraw przyspieszyć lub opóźnić. Może jedynie dbać o dobrą dojrzałość owoców własnej wiary. Być może nie wszystkie one będą doskonałe, zdarzą się i takie, których będzie się wstydził stając u schyłku życia przed Bożym obliczem.

Ważne by nie ustawać w drodze, nie zawracać, nie poddawać się, ale w każdym dniu rozpoczętym z Chrystusem walczyć o własny rozwój i wzrost skupiając się z zaangażowaniem i miłością na drobnych codziennych sprawach, one zebrane razem wydadzą właściwy plon i nabiorą ogromnej wartości. Bo jak napisała w swoim dzienniczku siostra Faustyna: „miłość potrafi rzeczy małe zamieniać w rzeczy wielkie i tylko miłość nadaje czynom naszym wartość”.

Przewodnik grupy 5.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *