Niedziela Palmowa, czyli Niedziela Męki Pańskiej rozpoczyna Wielki Tydzień w kościele. Triumfalny wjazd Chrystusa do Jerozolimy miał miejsce kilka dni przed Jego męką. To oficjalne wkroczenie w bramy miasta jest bardzo znamienne. Dotąd widzieliśmy postawę, gdy Jezus unikał publicznego oddawania czci, wychwalania Go i dziś powiedzielibyśmy reklamy Jego działalności. Teraz kiedy rozpoczęła się droga wiodąca bezpośrednio do śmierci, Zbawiciel dopuszcza by publicznie ogłoszono Go Mesjaszem. Jednak władza i królewskość ma objawić się nie w przepychu i rozrzutności, wszak wjechał do miasta jedynie na osiołku, a w sile miłości i miłosierdzia. Jezus został wybrany przez Boga, który z miłości do każdego z nas poświęcił Go, oddał Jego życie, aby odkupić nas od grzechu śmierci i szatana. To dzieło Boga jest dziełem miłości. Czy taka miłość jest możliwa? Dla nas, ludzi tego świata, może to szaleństwo, ale Bóg wybrał taką drogę odkupienia, która prowadzi przez Golgotę do jednego celu. Tym celem jest życie wieczne.
„Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam pilnowali Go. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: To jest Jezus, Król żydowski. (…). Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża.”
Takie postępowanie rodzi oburzenie, a jednak Jezus milczy. Nie wchodzi w żaden dialog, nie reaguje na obelgi i szyderstwa. Wydaje się to nieprawdopodobne bo naturalną sprawą dla każdego z nas jest tzw. obrona własna. Zbawiciel przemilcza fałszywe oskarżenia. On wiedział, że nawet Piłat przekonany jest o niesprawiedliwości wydanego wyroku. Otoczony wrogością i niechęcią ze strony władców tego świata przyjął każde upokorzenie. Walczył inaczej, pokazując swoją odwagę. Ta odwaga wypływała z miłosiernego serca, gotowego umrzeć za grzechy nas wszystkich.
Czy dziś jesteśmy odważni? Świat współczesny wywiera niesamowitą presję na nasze wybory, zachowania i postawy. Żyjemy w ciągłym biegu jak trybiki pędzącej maszyny, która niczym perpetuum mobile zdaje się być nie do zatrzymania. Mówi się, że cel uświęca środki, a za autorytety podaje wyimaginowanych bohaterów filmowych, obdarzonych nieprzeciętną i nadludzką siłą. Nie na tym jednak polega odwaga, by demonstrować swoją fizyczną siłę, ale by brać swój krzyż nawet, jeśli trzeba by było iść pod prąd rzeki otaczającego nas świata.
Odwaga to stawanie w obronie słabszego człowieka, pomoc mu gdy nie potrafi poradzić sobie z codziennymi sprawami. To pozwolenie sobie lub innym na słabość, dopuszczenie myśli, że nie ma ludzi doskonałych i każdy ma prawo do popełnienia błędu. To w końcu umiejętność zatrzymania się i podejmowania decyzji pod wpływem miłości, która jest siłą serca, a nie pod wpływem pięści, układów i zależności. To nieustanne stawanie po stronie niesłusznie oskarżonych. Obrona godności tych, którym się ją odbiera niewłaściwym zachowaniem lub fałszywym oskarżeniem.
Dobrych wzorców szukajmy na kartach Ewangelii pośród takich postaci jak Nikodem, czy Józef z Arymatei. Zadawajmy sobie pytanie: Czy nasze nawrócenie już się rozpoczęło, czy stajemy w obronie jakkolwiek skrzywdzonego człowieka?
Jeśli w Wielkim Poście podjęliśmy decyzję o nieustannym nawracaniu i chcemy trwać w tym wyborze musimy uzbroić się w cierpliwość, pokorę, odwagę i uświadomić sobie, że walczyć ze słabościami będziemy musieli przez całe życie i podejmować coraz trudniejsze duchowe wybory. Człowiek wiary nie musi dokonywać cudów czy wielkich czynów, wystarczy poświęcenie, zaangażowanie w dobro, wierność zobowiązaniom i Ewangelii. I tak postępować może każdy z nas. Od dzisiejszej niedzieli będziemy rozważać kolejne wydarzenia ostatnich dni Chrystusa w Jerozolimie. Zechciejmy przez ten czas podsumować nasze zaangażowanie wielkopostne; zastanowić, czy udało się podjąć trud nawrócenia i zbliżenia do Boga poprzez zagłębienie w Ewangelicznej Prawdzie.