V Niedziela Wielkiego Postu

Liturgia słowa coraz bardziej przybliża nas do kulminacyjnego zwieńczenia Wielkiego Postu, czyli do rozważania śmierci i świętowania Zmartwychwstania Chrystusa. Św. Jan, naoczny świadek wydarzeń zachodzących w życiu Zbawiciela; najbliższy, umiłowany uczeń, w swojej ewangelii bardzo rzeczowo, wręcz reportersko przekazuje ostatnie dni z życia Mistrza. Dlatego też zapowiedź rodzaju śmierci i tego co się wydarzy, znalazła swoje miejsce na kartach Pisma Świętego.

Najważniejsza sprawa to obietnica dla uczniów, a tym samym dla nas:  „A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.”  Te czy podobne słowa, które przekonują nas do pozostawienia własnego życia i pójścia za Chrystusem są najczęściej najtrudniejsze do przyjęcia. Nie potrafimy ich zastosować w swoim życiu, bo nieustannie stoimy na granicy dwóch światów. Zdajemy sobie sprawę, że z chrześcijańskiego punktu widzenia najważniejsze jest to co będzie później, czyli życie wieczne. Jednak z drugiej strony bardzo mocno stąpamy po ziemi. Czas, w którym przyszło nam żyć obfituje w zachwalanie materialnego i  konsumpcyjnego sposobu życia. Stąd też owo rozerwanie oraz nieustanne rozterki serca i sumienia.

Dlatego też współczesny człowiek zbyt często posługuje się słowem: „moje”. Dotyczy to zarówno przedmiotów jaki ludzi. Pamiętać jednak należy, że ludzie są po to by ich kochać, a rzeczy by z nich korzystać. Obserwując świat można dojść do niepokojących wniosków, że przywiązujemy się do spraw materialnych, a ludzi wykorzystujemy. Dlatego Jezus ma absolutnie inny plan dla każdego z nas. Moglibyśmy zaryzykować stwierdzenie, że plan ratunkowy dla naszego wielkopostnego nawracania.

Ten plan to nie tylko egoistyczne uszczęśliwianie samego siebie, ale życie dla kogoś jeszcze. Bo największym bogactwem jest to, które człowiek posiada we własnym sercu i dzieli się nim z innymi. Po co wielkie posiadłości, jeśli nie ma kogo do nich zaprosić; drogie samochody, kiedy nie ma gdzie pojechać; po co gromadzić więcej i więcej, jeśli nie można się tym z nikim podzielić.

Oczywiście życie sprawami przyszłymi jest o wiele trudniejsze. Chrystus zapowiadał i tłumaczył uczniom w jaki sposób zakończy ziemskie życie, bo wiedział, że musi ich do tego przygotować. Stąd też dialog prowadzony z Ojcem i uzasadnienie po co był potrzebny: „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie.”

Dla Zbawiciela zrozumiałe były ludzkie obawy  uczniów, stąd też rozumie nasze lęki i pragnienia. Zdecydowanie łatwiej jest otaczać się przedmiotami niż poświęcać czas ludziom, bo każdy kontakt z drugim człowiekiem naraża nas na ból i cierpienie. I znów Ewangelia przychodzi nam z pomocą tłumacząc, że jeśli zbyt mocno przywiążemy się do tego, co chwilowe i przemijające wówczas stracimy wszystko. Natomiast gdy hierarchia wartości będzie zakorzeniona w Bogu i doczesność wykorzystamy jedynie jako drogę i środek do osiągania wyższych celów, wówczas wygramy. Wtedy dostrzegać będziemy szczęście w dawaniu siebie innym, w dzieleniu się największymi wartościami i w odpowiedzialnym prowadzeniu innych do Zbawienia.

Tak więc jasno dziś słyszymy, że nasze życie wieczne wynika bezpośrednio z postępowania w doczesności. Bowiem plony dzisiejszej postawy zbierzemy po przekroczeniu progu Domu Ojca. Tak jak pszenica, by wydać plon musi obumrzeć w ziemi tak i my powinniśmy pozwolić obumierać wszystkiemu co przeszkadza nam w drodze nawracania i zawierzania Bogu, bo dzięki temu zyskiwać będziemy coraz doskonalszy wymiar własnego życia.

Nikt nie ma swojego życia na własność, a o tym przypomina nam wielkopostny Chrystusowy krzyż. Kiedy będziemy zbliżać się do niego poprzez rozważanie drogi krzyżowej czy adorowanie go w wielki piątek, oddawajmy swoje pragnienia, wątpliwości, lęki i obawy Chrystusowi. On wybieli szatę naszego życia we własnej krwi, tym samym dając umocnienie i pewność, że często trudna i początkowo niejasna droga dzielenia się sobą z innymi, doprowadzi do najjaśniejszego celu i zwieńczenia ziemskiej wędrówki. Bo Pan z wysokości Krzyża przekonuje nas, że można cierpieniu a nawet śmierci nadać głęboki i większy sens.

Gdyby bowiem nie było śmierci nie byłoby również Zmartwychwstania, a tym samym nadziei na oglądanie Boga twarzą w twarz. Zatem gdy spotykają nas trudne doświadczenia, czasami tak ogromne, że nie wyobrażamy sobie żadnego rozwiązania, szukajmy w sobie odwagi i siły. Pokonujmy lęk. Zbliżajmy się wówczas jeszcze bardziej do Chrystusa. Z kolei gdy ktoś w naszym otoczeniu przeżywa trudne chwile pomagajmy wsparciem i dobrym słowem.

Wielkopostne nawracanie, to odszukiwanie i odbudowywanie w sobie świątyni własnego serca, by Zmartwychwstały Chrystus wybrał ją na swoje mieszkanie. Nawet jeśli świat hołduje temu co materialne, doczesne i zewnętrzne nie zapominajmy o swoim sercu. Chrystus wypędzając kupców ze świątyni przekonywał, że najważniejsza i największa jest ta świątynia, której fundamentami są wiara i miłość. Miłość, która pozwala rozdawać swoje serce innym i wiara budująca i pociągająca drugich do Zbawienia.

 

Przewodnik grupy 5.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *