V Niedziela Zwykła

Ewangelia przemawiając do nas przez obrazy ma za zadanie pozostawiać trwałe ślady, do których będziemy wracali w każdej chwili naszego życia. Ktoś czytając tekst dosłownie mógłby powiedzieć, że można go skwitować słynnym powiedzeniem „jak trwoga to do Boga”. Nie o takie przesłanie jednak chodzi. Na początek rozważmy aspekt rzadziej poruszany. Czy miało to jakieś znaczenie, że Jezus poszedł do domu swoich uczniów? Co to znaczy kiedy ktoś odwiedza nas w naszym domu

Nie zawsze i nie każdego chcemy gościć, nie zapraszamy przygodnych osób, nie wpuszczamy akwizytorów. Jeżeli zapraszamy kogoś do siebie, to znaczy, że chcemy dać mu się lepiej poznać. Wpuszczamy taką osobę nie tylko do naszego mieszkania, ale także do świata w którym żyjemy. Do codziennych trosk i do radości.  Jezus przyszedł do Szymona i Andrzeja, bo chciał wiedzieć więcej o życiu pierwszych apostołów. Możemy nawet pomyśleć, że było to niejako odwdzięczenie się za to, iż oni porzucili wszystko by iść za Nim i z Nim głosić Dobrą Nowinę. Przyjście Jezusa do tego domu zaowocowało konkretnymi oznakami uzdrowienia chorej. Nie był to jednak nadrzędny cel wizyty, a stało się to niejako przy okazji.

Skoro zatem Chrystus przychodzi do człowieka to tym samym daje mu zapewnienie, że on w każdej chwili może przyjść do Niego. Bez względu na okoliczności, wówczas kiedy jest dobrze i kiedy jest źle. Dom Boży otwarty jest dla każdego. Jak często korzystamy z owego zaproszenia Chrystusa na pogłębianie osobistych relacji? Czy przechodząc obok otwartego kościoła, nigdzie się nie spiesząc mamy pragnienie wejścia i spędzenia z Jezusem choćby kilku chwil?

Po odwiedzinach w domu uczniów Chrystus udał się osobno na modlitwę i w takiej postawie odnajdują oni swego mistrza i słyszą jedne z ważniejszych słów. W tamtym momencie dowiadują się po co Chrystus wyszedł na ulice miast i wsi. Musi powiedzieć wielu ludziom o Dobrej Nowinie, ale pozyskać także jak największą liczbę tych, którzy świadczą o Nim będą pociągać innych za sobą.

Nie oznacza to wcale, że Pana Boga nie obchodzą nasze trudności, zmęczenie, choroba. Wprost przeciwnie. Przecież kiedy Chrystus uzdrawiał chorych czy opętanych nie pytał o to jak długo wierzą, dla Niego było istotne i ż w ogóle przyszli , bo co wielokrotnie podkreślał Zbawiciel, to wiara jest podstawą każdego wyzwolenia, nawrócenia i uzdrowienia.  Często odwiedziny kojarzą nam się z obdarowywaniem kogoś. Bardzo często może być to nawet poświęcony komuś czas, mimo, że można by było wówczas robić zupełnie inne rzeczy. Bóg też nie przychodzi z pustymi rękoma. Posyłając na świat swego Syna poprzez Niego dał nam wszystko co jest niezbędne do życia: miłość, pokój, nadzieję, radość, przebaczenie, ale nade wszystko wiarę, która może zdziałać prawdziwe cuda.

Być może ówcześni Chrystusowi ludzie nie zawsze dostrzegali w Nim Mistrza i nauczyciela, a prędzej lekarza, który potrafił ulżyć ich cierpieniu. Jednak szli za Nim dlatego, że rozumieli iż chce dać zdecydowanie więcej: głębokie i prawdziwe szczęście. Oczywiście ważne jest zdrowe i sprawne ciało, ale jak możemy często się przekonać nie zawsze idzie to w parze z dobrym stanem duszy człowieka. Możemy spotkać tryskających energią i zdrowiem ludzi, którzy są smutni i nieszczęśliwi bo mają puste wnętrze i zamknięte serca. Z kolei bywają i tacy, którzy mimo zmęczenia, wyczerpania chorobą, często długotrwałą, w każdej sytuacji potrafią patrzeć na drugiego człowieka z miłością.

Spotkanie z Chrystusem, chęć goszczenia Go w domu własnego serca i przychodzenie do Jego Świątyni, jest najlepszym lekarstwem. Każdy kto raz spotkał Boga nigdy już nie pozostanie takim samym człowiekiem. Będzie bowiem mówił słowami swojego mistrza, patrzył Jego oczami i kierował się miłością. To w czynach pełnych dobra i cierpliwości, w znoszeniu codziennego trudu, w byciu przy drugim człowieku nawet jeśli jest trudno, w blasku oczu będzie widać radość wynikającą z trwania w Bożej obecności.

Jeśli mówisz, że nie masz czasu, jesteś zmęczony, zniechęcony, nic Ci się nie udaje. Przyjdź do Jezusa. Fizycznie wchodząc do Kościoła lub mentalnie, znajdując odosobnione miejsce, by móc się pomodlić. Stań w prawdzie przed Bogiem, powiedz Mu, o tym wszystkim co Ciebie dotyka. Jeśli uwierzysz, że jest to możliwe, jeśli naprawdę otworzysz serce i zechcesz gościć Chrystusa w swoim życiu doświadczysz cudu. Zmęczenie będzie mniejsze, znużenie i zniechęcenie minie, znajdziesz nowe sposoby na rozwiązanie trudności.  Bo Bóg także Ciebie potrzebuje byś z entuzjazmem, radością, wiarą i gorliwością  przyprowadzał innych do Niego. Nade wszystko jednak pragnie być blisko Ciebie, a blisko jest się zawsze wtedy gdy zaprosi się i wpuści się kogoś do swojego życia.

 

Przewodnik grupy 5.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *