„Oto wasz Bóg. Oto Pan Bóg przychodzi z mocą”
Druga niedziela adwentu każe nam przygotować drogę na przyjście Pana. Ewangelia mówi, że na początku był „głos wołającego na pustyni.” Każdy chrześcijanin oczekując na Boże Narodzenia ma być owym głosem wołającym, by przypomnieć drugim na co czekamy, by dać innym nadzieję. Dziś współczesny człowiek ,ciągle biegnąc, zdaje się już niczego nie oczekiwać i na nic nie liczyć. A jeśli już to w konsumpcyjnej rzeczywistości oczekuje tego wszystkiego, co jemu samemu da dobrobyt i poczucie zadowolenia.
Jak wygląda przygotowanie drogi Panu w rzeczywistości XXI wieku? Jeszcze większe prezenty, bardziej okazała choinka, wykwintniejsze potrawy. Z rozmachem i na bogato. Z tym, że po takim świętowaniu pozostaje zmęczenie, rozgoryczenie, narzekanie. Nie takiej drogi oczekuje od nas Chrystus. Nie ma to być chwilowy rozmach, ale solidne oraz trwałe wartości.
Droga ma służyć przede wszystkim nam, wyznaczać właściwy cel i mieć dobre drogowskazy. Porządna droga nie załamie się pod naporem wichrów i gwałtownych życiowych burz. Chrystus swoim przyjściem zmiecie z naszej drogi życia wszelkie przeszkody, bo bez Niego nie jesteśmy w stanie iść nią ku zbawieniu.
Adwent jest zawsze początkiem tej drogi. Określaniem celu i podejmowaniem wędrówki. Bo każdy adwent przypomina nam, że zaczynać od nowa trzeba zawsze ilekroć tego w życiu potrzeba. Nawet jeśli przystaniesz na jakiś czas, zbłądzisz, potkniesz się lub nie będziesz mógł pokonać przeszkody – własnej słabości czy grzechu, zawsze możesz, a nawet musisz zacząć od początku. Dlatego ten czas jest również po to, by w sposób szczególny otworzyć serce. Bóg narodzi się tylko w sercu tego kto jest na to gotowy. Kto zaprosi Chrystusa i z Nim będzie chciał iść przez swoje życie.
Tych kilka tygodni pełnych oczekiwania, trwania w ciemności w czasie roratnich nabożeństw, ma uświadomić nam, że życie tylko i wyłącznie doczesnością nie ma na dłuższą metę sensu. Zawsze w końcu przyjdzie moment, gdy już nie będzie czym zapełnić uciekających chwil i okaże się, że ma się w życiu wszystko poza najważniejszym – sensem owego życia.
Jest wiele miłych akcentów w przedświątecznej bieganinie, w przygotowaniach, w podtrzymywaniu tradycji, w umacnianiu rodzinnych więzów, w obdarowywaniu siebie nawzajem upominkami i dobrymi gestami. Jednak to wszystko ma sens tylko i wyłącznie wtedy, jeśli we własnym życiu przygotujemy wyprostowaną, wyzbytą z grzechów i słabości drogę, właśnie nią przyjdzie nowo narodzony Chrystus do Twojego serca.