W zeszłym tygodniu zakończyliśmy nasze dziesięciodniowe rekolekcje w drodze. Aż trudno uwierzyć, że czas pielgrzymowania tak szybko przeminął. Oddaliśmy Jasnogórskiej Matce wszystko to, co nieśliśmy w swoich sercach. Dziś, gdy już zapewne udało się przezwyciężyć fizyczne zmęczenie i odpocząć po dużym wysiłku, możemy zacząć pracować nad tym, by nie zmarnować owoców pielgrzymowania.
Liturgia dzisiejszej niedzieli doskonale wpisuje się w ten moment powrotu, bowiem przypomina nam, że ostatecznie nie liczy się cel, ale bycie ciągle w drodze. Nieustawanie i dbanie o to, by pielgrzymując w stronę wieczności nie zaniedbywać żadnej możliwości bycia bliżej Boga Ojca.
Najpierw w drugim czytaniu słyszymy, że nie musimy się obawiać. Rzeczywiście często pojawiają się wątpliwości. Pielgrzymka, rekolekcje, to czas i miejsce, gdzie wszyscy myślą i czują podobnie. Wobec tego jest niejako łatwiej trwać w owej rzeczywistości modlitwy, zatrzymania i zadumania nad Słowem. Tymczasem słyszymy jasne i krzepiące słowa, że Duch Święty wszystkiego nas nauczy. Przede wszystkim modlitwy, poprzez którą będziemy mogli być bliżej źródła – Chrystusa i łatwiej będzie nam godzić się z drogą, jaką dla każdego z nas Pan Bóg przeznaczył. Po dziesięciu dniach oderwania od codzienności wracamy – każdy do swoich, własnych obowiązków: pracy, rodziny, problemów, być może trudnych, czekających na rozwiązanie spraw. Dlatego potrzeba nam umocnienia w modlitwie, by energia jaką ładowaliśmy się w czasie rekolekcyjnego czasu pozostała w nas jak najdłużej i dodawała sił do głoszenia wiary w Syna Bożego także w codzienności.
Dziś także Ewangelia przypomina nam, że czas, który przeżyliśmy jest zasianym w nas ziarnem . Teraz od każdego indywidualnie zależy co z ziarna wyrośnie. Czy będzie to pszenica przynosząca dorodne kłosy, czy chwast, z którym już nic nie można zrobić, a nadaje się jedynie na spalenie. Wszystko cokolwiek jest naszym udziałem może przynieść dobre lub złe owoce. Jeśli będziemy dbać o rozwój naszej wiary, świadczyć o tym, że nie ograniczamy się jedynie do kilkunastodniowej manifestacji własnej pobożności, wówczas jest szansa, że staniemy się jak zaczyn lub ziarno gorczycy.
Na wszystko jednak potrzeba czasu i cierpliwości. W XXI wieku to zdają się być bariery nie do przeskoczenia. Ciągły pośpiech, branie na siebie coraz więcej i więcej, nieustanna walka o wszystko, udowadnianie własnej pozycji, nieumiejętność czekania nawet kilku chwil, to elementy, które przeszkadzają w dbaniu o rozwój Królestwa Bożego w naszych sercach. Niektórych spraw nie da się załatwić w kilka minut, a na pewno bardzo trudno zmienić jest człowieka w tak krótkim czasie. Jednak najważniejsza jest decyzja, początek i mocna wola wytrwałości! Już zaczęliśmy, wybraliśmy się na szlak i zdecydowaliśmy być w drodze. Zatem teraz już tylko od nas zależy, czy wystarczy nam siły, odwagi i cierpliwości, by pielęgnować ziarno i dzień po dniu zbierać owoce, dobre owoce naszego pielgrzymowania.