Poranek w Żytniowie przywitał nas piękną, słoneczną pogodą. Do Częstochowy już zaledwie kilkadziesiąt kilometrów. To ciekawe, że im bliżej celu tym mniej uwagi zwraca się na ból nóg, zmęczenie i wyczerpanie, a coraz więcej jest w nas radości, że jesteśmy już tak niedaleko. Dziś jak co dzień rozpoczęliśmy od godzinek i różańca. Maszerowaliśmy ochoczo, by po 11 wkroczyć ze śpiewem na ustach do gościnnych Krzepic. Tam w cieniu kościoła odpoczęliśmy i zjedliśmy pyszny obiad jaki przygotowali nam mieszkańcy. Następnie w gornie innych grup przeszliśmy na boisko przy miejscowym gimnazjum. Uczestniczyliśmy we Mszy Świętej, której przewodiczyli księża z naszej grupy, a pięknie śpiewał piąteczkowy zespół. Wychodziliśmy jako ostatni, więc do nas należało także i to, by zostawić boisko czyste i uporządkowane. W godzinie miłosierdzia, modląc się koronką wyszliśmy na główną drogę, gdzie coraz częściej pokazują się tablicez informacją jaka odległość dzieli nas od Jasnej Góry. Wsłuchując się w konferencję pokonalismy kolejne kilometry i dotarliśmy na ostatni nocleg. Dziś spotkaliśmy się na tzw. łączce pojednania. To szczególny czas gdy możemy personalnie przeprosić czy podziękować, zamienić kilka słów z konkretną osobą, wyjaśnić nieporozumienia. Wszystko po to, by bez zbędnych obciążeń zakończyć pielgrzymowanie wjedności z innymi pielgrzymami. Zakończyliśmy spotkanie apelem i poszliśmy spać, by wypocząć przed ostatnim dniem. <Kasia>