Liturgia niedzieli Chrztu Pańskiego niejako spina w jedną całość i podsumowuje okres Bożego Narodzenia. Po objawieniu Pańskim to właśnie Chrzest Jezusa w Jordanie jest momentem, który oficjalnie rozpoczyna Jego działalność. Zanim jednak wejdziemy w rozważanie życia Chrystusa musimy zatrzymać się dłużej przy dzisiejszym wydarzeniu.
Czy Jezus musiał przyjmować chrzest z rąk Jana Chrzciciela? Zapewne nie. Sam Jan tłumaczył sobie ówczesnym, że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandała temu, który przyjdzie po nim. Dlaczego więc mimo to dochodzi to takiego wydarzenia? To swojego rodzaju przypomnienie, że Jezus jest Sługą Boga, bo został posłany na świat ażeby wypełnić Jego wolę. Cóż mówi Bóg? „To jest mój Syn umiłowany”. Dla nas to najpiękniejsze słowa, jakie moglibyśmy usłyszeć. Bo skoro przez chrzest my stajemy się dziećmi Boga to także i my słyszymy to jest mój syn, moja córka.
Zatem zastanówmy się nad znaczeniem chrztu w naszym życiu. Czy potrafimy podać datę tego wydarzenia? Niektórzy zapewne prosili już w tej świątyni o chrzest dla swoich dzieci. Jak to wyglądało? Czy znowu ważna była materialna otoczka, czy skupienie na znaczeniu sakramentu?
Chrzest ma być dla nas niejako przepustką do lepszego życia. Od tego momentu jesteśmy bowiem włączeni we wspólnotę i otrzymujemy obietnicę wiecznej przynależności do Boga. Dzięki temu sakramentowi wstępujemy także do wspólnoty kościoła, co daje nam nadzieję, że nigdy nie pozostaniemy opuszczeni, bo Kościół zatroszczy się o nas gdy będziemy tego potrzebowali.
W czasie chrztu otrzymujemy Dary Ducha Świętego, jesteśmy więc także wyróżnieni spośród wielu nieochrzczonych. Od tej chwili możemy zwracać się bezpośrednio do Boga mówiąc do niego Ojcze, co uświadamia nam, że to nie jest żaden daleki, obcy Bóg, który niczym urzędnik rozpatruje nasze podania w różnych sprawach. Jest to zatem Bóg, który mimo, że zna problemy swoich dzieci, czeka by przyszły do Niego, bo On w swojej nieskończonej miłości odpuszcza przewinienia i potknięcia wszystkim tym, którzy szczerze za nie żałują. Sakrament chrztu jest też zatem dla nas obietnicą, że gdy będziemy przestrzegać przykazań i zasad życia we wspólnocie wierzących dostąpimy radości nieba wówczas, gdy czas doczesny dobiegnie końca.
Chrzest to zobowiązanie dla rodziców i chrzestnych. Wydaje nam się często, że nie ma to znaczenia kto zostanie chrzestnymi rodzicami. Kierujemy się najczęściej materialnymi względami, możliwościami i szeroko rozumianą sympatią. Jaka jest prawdziwa rola rodziców chrzestnych? To oni także, według złożonego przyrzeczenia, powinni dbać o duchowy rozwój chrześniaka, a nie tylko pamiętać o prezentach z okazji różnych uroczystości.
Musimy sobie również zdać sprawę z tego, czym dla nas jest chrzest święty. Na co dzień oczywiście o tym nie myślimy. Dlatego też kościół przypomina o nim przy okazji dzisiejszego święta, ale także odnawiamy nasze chrzcielne przyrzeczenia choćby w czasie liturgii Wielkiej Soboty.
Chrzest jest sakramentem, który zmazuje grzech pierworodny, zatem sprawia, że stajemy się świętymi. Nasze kolejne decyzje życiowe zaważą na tym, na ile będziemy dbać o tę świętość korzystając regularnie z kolejnych sakramentów pojednania i Eucharystii.
Uroczysta oprawa i zewnętrzne obrzędy chrztu są potrzebne tak naprawdę tylko nam. Pan Bóg obdarza nas swoimi łaskami bez względu na to ile wody wylane zostanie na głowę przyjmującego chrzest. Jednak my, ponieważ nie do końca czasami pojmujemy sprawy Boże potrzebujemy widzialnego znaku tej niewidzialnej łaski Pana Boga.
Wielu ludzi mówi, że najważniejszy w wielu sprawach jest początek. Tak jest również ze chrztem. On bowiem otwiera nam drogę do Pana Boga. Jednakże musimy ciągle tym żyć, bo symbolicznie rodzice chrzestni ofiarowują nam białą szatę. Ona powinna nam służyć przez całe nasze życie. Oczywiście nie materialnie, a w sensie przenośnym.
Biały materiał bardzo często trudno jest przywrócić do porządku, mogą pozostawać plamy, z biegiem czasu zżółknie, lub zszarzeje. Tak samo będzie działo się z naszą wiarą, jeśli nie będziemy starali się dopilnować wypełniana chrzcielnych zobowiązań.
Tym, co najbardziej zszargać może biała szatę naszej duszy to grzech. Bo on osłabia, a czasem nawet zrywa więź z Panem Bogiem. Dlatego poprzez włącznie do wspólnoty kościoła w czasie chrztu otrzymaliśmy możliwość korzystania z innych sakramentów, które pomogą stan świętości utrzymać.
Skoro dzisiejszy dzień jest liturgicznie podsumowaniem okresu Bożego Narodzenia, musimy sobie uświadomić, że to co przeżywaliśmy nie może zakończyć się wraz z zamknięciem się drzwi za księdzem, który przyszedł na kolędę albo wraz ze schowaniem choinki do szafy. Zbyt często przechodzimy nad wszystkim do porządku dziennego, bo przecież za rok znowu będą święta. Jeśli w tym czasie uwierzyliśmy, że gwiazda betlejemska zwiastowała narodzenie Jezusa. To nie pozwólmy na to by jej światło zgasło.
Sakrament chrztu to zapalenie takiego światła gwiazdy betlejemskiej w nas, bo odtąd nie świecimy już tylko dla siebie, nie zatrzymujemy egoistycznie Darów Ducha Świętego, ale musimy dzielić się wiarą z innymi. Od momentu włączenia do kościoła to Jezus Chrystus musi być naszą gwiazdą, a Jego słowa drogą po której będziemy się poruszać.
Jeśli gwiazda nie będzie dzielić się z innymi to straci swój blask. Dlatego nie ograniczajmy się tylko do zachwytu Bożym Narodzeniem raz w roku. Tak jak słońce wschodzi każdego dnia, tak i my każdego poranka musimy przypominać sobie jakim światłem zostaliśmy obdarzeni. Pamiętać o tym, że dzięki sakramentowi chrztu zyskaliśmy miejsce w rodzinie Bożej, które nigdy nie zostanie nam odebrane. Przynależność do Chrystusa, który przyjął nas, bo inaczej nie mógłby oddać za nas życia.